Dlaczego "Medaliony"? - pytają mnie. Wzruszam ramionami… Nie wiem, co mam powiedzieć, choć doskonale wiem, tylko nie wiem, od którego powodu zacząć. Może od tego, że czuję, iż to mój obowiązek, bo dotyka również mojej rodziny i milionów rodzin na całym świecie. A może dlatego, że pamiętam doskonale, co powiedział Jan Karski, że temat niemieckich obozów zagłady dotąd będzie otwarty, dopóki ludzie będą go przeżywać, pochylać się w milczeniu, może nawet ronić łzy albo nie spać po nocach czy bić głową w ścianę na znak niezgody. Gdy przestaną zostanie tylko chłodna statystyka na podobieństwo statystyki budowanych dróg czy ubitych na nasze talerze kurczaków albo świń. A może dlatego, że coraz częściej słyszy się głosy dochodzące z Zachodu, że obozy zagłady to wymysł polskokomunistycznej powojennej propagandy, a my Polacy dokładamy do tego swoją cegiełkę, zdejmując na dwa ostatnie dziesięciolecia "Medaliony" z listy lektur szkolnych i zostaje już tylko martwy zapis w podręcznikach do historii, na kształt wspomnianych przez Karskiego dróg, kurczaków czy świń. A może dlatego, o czym mówił mi dyrektor Muzeum Oświęcimskiego, że coraz mniej polskich wycieczek przyjeżdża do obozu, bo zarówno uczniowie i nauczyciele wolą jechać do Zakopanego na eskapady po Krupówkach. A może dlatego, co Nałkowska udowadnia w "Medalionach", że w człowieku w tym samych czasie śpi potwór i anioł, a tylko okoliczności sprawiają, który z nich się obudzi, ale który z nich się obudzi i kiedy nikt tego nie wie. A może wreszcie dlatego, iż uważam, że każdy światły człowiek winien nosić to w sercu na ostrzeżenie przyszłych pokoleń. - mówi Marek Tercz, autor adaptacji i reżyser.
KCK zaprasza 31 stycznia o godzinie 18.00.
Źródło: KCK