Tymi słowami zaczyna się najnowszy film dokumentalny Mariusza Pilisa zrealizowany
dla telewizji holenderskiej. Film, będący zapisem przemyśleń autora dotyczących katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku oraz miejsca i znaczenia Rosji we współczesnej Europie.
- Ten film to całkowicie moja własna inicjatywa i dzięki temu, że zainteresowałem projektem telewizję holenderską, miałem dużą swobodę twórczą, której na pewno bym nie miał, robiąc film w Polsce. Plusem jest to, że ułożyłem ten film tak, jak chciałem go ułożyć, mogłem włożyć do niego moje wszystkie przemyślenia dotyczące tematyki w nim poruszanej. A minusem jest to, że tego filmu nie ma w Polsce, przynajmniej w obiegu
oficjalnym - mówi Mariusz Pilis.
Mimo braku zainteresowania naszych stacji telewizyjnych, film w Internecie obejrzało
ponad 300 tysięcy widzów. Film jest bardzo osobisty i skierowany do publiczności, która do tej pory nie interesowała się Polską. Ma na celu pokazanie, jak ważnym wydarzeniem była katastrofa smoleńska dla całej Europy. Jak fakty mające miejsce po 10 kwietnia są ważne dla obywateli krajów bardzo oddalonych geograficznie od Polski i Rosji.
Film w Polsce nie jest komentowany przez główne media - jest traktowany tak, jakby go w ogóle nie było, a pierwszy dokument poruszający ten temat, jaki pojawia się w telewizji publicznej, jest produkcji rosyjskiej. Do dzisiaj żadna polska telewizja nie podjęła się produkcji filmu o wydarzeniach 10 kwietnia 2010 roku pod
Smoleńskiem. To jest co najmniej zastanawiające.
Źródło:
DKF "WiDoK"
