Ramy czasowe filmu osadzone są w okresie między pierwszą a drugą Nagroda nobla, którą zdobyła Maria Skłodowska- Curie. To wycinki z życia, gdzie raz radosna i szczęśliwa dzieli życie zawodowe i prywatne ze swoim mężem Pierrem Curie, by chwilę potem po jego śmierci, wciąż do niego tęsknić w obu tych obszarach. Kolejnym ważnym elementem fabuły jest płomienny romans polskiej noblistki ze znanym francuskim naukowcem Paulem Langevinem. Gdyby w tamtych czasach istniała prasa brukowa, ich relacja byłaby chlebem powszednim paparazzich przez długie miesiące. W 1910 roku światowa prasa rozpisywała się o Skłodowskiej- Curie jak o porywaczce mężów (Langevine był żonaty a także był ojcem z czwórką dzieci) przyprawiając o palpitację serca członków komitetu Noblowskiego, który robił wszystko by zniechęcić ją do odebrania w Sztokholmie drugiej Nagrody Nobla. Tu zahaczamy o inny, ważny kontekst filmu. Początki dwudziestego wieku, reżyserka obrazu widzi jako skostniały patriarchat, gdzie feminizm i równouprawnienie, to dwa odległe pojęcia, a kobieta skuta jest łańcuchami tradycyjnej roli społecznej. Szczególnie widać to w zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki. W tym kontekście, Maria Skłodowska- Curie jawi się jako emancypantka, która domaga się swoją postawą równego traktowania.
Zawiodą się jednak ci, którzy spodziewali się zobaczyć w kinie film typowo biograficzny. Te charakteryzują się ciągłością chronologiczną, gdzie krok po kroku moglibyśmy zobaczyć życie i karierę naszej rodaczki. Obraz skupia się bardziej na emocjonalnej stronie jej życia, co nie znaczy że nie przybliża nam jej sylwetki. Robi to jednak w sposób niecodzienny, bardziej intymny i osobisty
Mimo że produkcja jest międzynarodowa, widać tu całkiem sporo akcentów. Śmiało można powiedzieć, że od czasów „Dantona” Andrzeja Wajdy, w żadnym europejskim filmie nie można było zobaczyć takiej plejady polskich aktorów. Na uwagę zasługuje Karolina Gruszka, grająca Marię Skłodowską Curie, ale to nie koniec listy. Zobaczymy tu między innymi Izabelę Kunę, Piotra Głowackiego, Jana Frycza, czy chociażby Daniela Olbrychskiego. Film kręcony był także w polskich plenerach. Między innymi w Łodzi, Krakowie, Łebie i Warszawie. Za kamerą, stanął polski operator Michał Englert.
W „Seksmisji” Jana Machulskiego znajduje się słynna scena kiedy to podczas wymieniania „zfeminizowanych” naukowców i odkrywców Jerzy Stuhr wyskakuje przed szereg z pytaniem „To może Maria Skłodowska- Curie też była kobietą?”. Cóż, była. I to taką z krwi i kości.