Dorota Dawidowicz na fotografiach próbowała uchwycić wrażenia i emocje związane dzieciństwem, z latami 80. i 90., próbowała odszukać w teraźniejszości obrazy ze swojego dzieciństwa i zmiany, jakie zaszły na przestrzeni 20 lat. Powstały artystyczne portrety, na których żadna z fotografowanych osób nie ma specjalnego makijażu, nie została specjalnie ubrana czy wystylizowana.
Dorota Dawidowicz tak o swoim projekcie pisała w majowym numerze Digital Camera Polska:
Wszystko zaczyna się od wędrówki. Zaglądam do swoich wspomnień, obrazów z dzieciństwa. Odtwarzam je i przeżywam na nowo. Poszukuję tego, co jest już tylko niewyraźnym wyobrażeniem. Bezpowrotne przeżycia, miejsca, ludzie, emocje. Przypominam sobie wakacje. Te pierwsze, a potem te następne. Nagrzany betonowy plac i układanie zdobytych kapsli na roztopionym asfalcie. Odciskanie swoich dłoni „na wieki”. Pana, który sprzedawał nam żółtą lub czerwoną lemoniadę w woreczkach, ale rurek najczęściej nie miał i trzeba było sobie jakoś radzić. Pamiętam podróże ładą z tatą na ryby, kiedy skóra lepiła się do tapicerki ze skaju, mamine pyszne bułki z masłem i cukrem, zabijanie mrówek na kocu. Wyjazdy nad morze, kiedy leżałyśmy z siostrami na tylnym siedzeniu, oglądając przez szyby przesuwające się chmury. Pierwszą noc spędzoną pod namiotem... Wspomnienia ogrzewają mnie od środka. Często do nich wracam, nawet nieświadomie. Dają mi siłę. Wędruję powoli, gdyż plecak z chemią, kuwetami, przenośna ciemnia, aparat i statyw ważą tyle, co ja. Fotografie wykonane są w XIX w. srebrowej technice mokrego kolodionu. Czas naświetlania wynosi od sekundy do kilku minut. Wszystko wymaga skupienia, cierpliwości – „zatrzymania się”. Pociąg, autobus, samochód, północ, południe, wschód i zachód, Polska. Tak naprawdę to przecież mogło wydarzyć się na jednym podwórku... Tak samo jest ze wspomnieniami – tak odległe w czasie, sercu tak bliskie.
Prace Doroty Dawidowicz można oglądać od 21 listopada do 14 grudnia 2014 roku w Biurze Wystaw Artystycznych w Sandomierzu.