Jak nie zabiłem swojego ojca… to dziennik choroby, opowieść o wspólnym przechodzeniu przez chorobę, o tym, jak wraz z chorym cierpi cała rodzina, i wreszcie – o "współumieraniu". Mateusz Pakuła: – Tak to nazywam, bo wydaje mi się, że wszyscy członkowie bliższej i dalszej rodziny, którzy byli zaangażowani w pomoc przy chorobie mojego ojca, tak to odczuwali – jako rodzinne umieranie.
Książka Mateusza Pakuły tnie jak sztylet. Jest furią, jest dziką wściekłością, wchodzi pod skórę i pozostawia tam mocny ślad. Jej siła tkwi przede wszystkim w bezkompromisowym i pełnym intensywnych emocji tonie opowieści tak prywatnej, że bardziej zbliżyć się do opowiadającego historię już nie sposób. Świetnie, że ktoś coś takiego napisał. [Furia i bezradność, krytycznym okiem.blogspot.com]
Ta książka to nie tylko zapis osobistej historii. To także manifest prawdy – na temat niewydolnego systemu ochrony zdrowia i potrzeby dopuszczenia do świadomości społecznej dyskusji o eutanazji.
Mateusz Pakuła przyznał na konferencji prasowej, że pisząc książkę, nie myślał, by na jej podstawie stworzyć później spektakl. Uważał bowiem, że historia jest tak osobista, że należy pozostawić z nią czytelnika sam na sam. Jednak później zmienił koncepcję – forma sceniczna stwarzała dodatkowe możliwości dotarcia do serc odbiorców i poszerzała ich krąg. A na tym również bardzo mu zależy.
Spektakl Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję, który w piątek będzie miał premierę w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, został zrealizowany w koprodukcji z krakowskim Teatrem "Łaźnia Nowa". Na scenie zobaczymy Andrzeja Platę, Wojciecha Niemczyka, Jana Jurkowskiego, Szymona Mysłakowskiego oraz brata reżysera – Marcina Pakułę, który przygotował oprawę muzyczną. Każdy z aktorów przyjmuje rolę narratora, ale gra również kilka, czasem kilkanaście postaci. To celowy zabieg pozwalający złapać niezbędny dystans i stwarzający nowe możliwości opowiedzenia tej historii.
Widzowie odczują cały wachlarz emocji – oprócz tych najtrudniejszych, związanych z opowieścią o chorowaniu i odchodzeniu, są też akcenty zabawne, komiczne. – Niektóre z nich pojawiają się w chwilach, w których w Polsce nie wypada się śmiać, ale śmianie się z siebie nawzajem i dostrzeganie absurdów było dla mojej rodziny ratunkiem przed rozpaczą. Wątki komediowe pozwoliły oddać emocjonalny rollercoaster, który nam towarzyszył – wyjaśnił autor i reżyser spektaklu.
Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję to opowieść o męskiej wrażliwości, czułości i potrzebie obecności.
Premiera już w najbliższy piątek o godz. 19.00.