Katarzyna Dziwińska-Lesińska ukazuje siłę kobiety; potęgę słowiańskiej bogini, ale również niezależność kobiety współczesnej. Moc ta wydobyta została agresywną kreską i plamą czerni. Z gęstwiny smug akrylu i węgla wyłania się zarys kuszącej nagim ciałem Brzegini. Subtelna, ledwie widoczna, jednak wabi na pokuszenie. Tajemnicza Mokosz odsłania tylko bladą twarz, lecz to wystarczy. Biel kontrastuje z czernią splątanych włosów, oczy wprawdzie otwarte, ale jakby nieobecne, aż ciarki przechodzą po plecach… I wreszcie Baba Jaga, wielowymiarowa postać, głęboko zakorzeniona w dawnych wierzeniach ludowych
i praktykach magicznych, na naszych oczach przeobraża się w odpowiedzi na zmieniające się potrzeby i obawy społeczeństwa.
Bryły mikroskopijnych cząstek - to obrazy z pogranicza malarstwa i tkaniny artystycznej, przypuszczalnie inspirowane fotografią, a może tylko uważną obserwacją świata. Ich autorka, Iwona Stachura, dokumentuje dynamikę życia. Wirują chmury, skały, pióra, a może to falbany sukni? Nie mamy pewności, gdyż opowieść odpływa zbyt szybko – tak, jak odpływa życie. Pozostawia wrażenie dnia jasnego i świetlistego, drobiazgów, które cieszą, niosąc podmuch minionych chwil.
Graficzka i ilustratorka Monika Cybulska przechwytuje opowieść, by pociągnąć ją
w klimat dziecięcej baśni. Jej wyciszone, pastelowe barwy z pewnością przypadną do gustu najmłodszym odbiorcom wystawy. Powabna Nadzieja o uszach elfa patrzy w przestrzeń, nie szukając kontaktu z widzem i przez to wprowadza w tajemniczy nastrój. Z kolei Namaszczenie Łucji budzi skojarzenia nie tyle z żywotem świętej o tym imieniu, co z uchyleniem drzwi starej narneńskiej szafy. Zaglądamy do środka, aby za chwilę znaleźć się po drugiej stronie…
A tam, na tle surowej, kamiennej ściany spoczywają zaklęte w marmurze rzeźby Pawła Osóbki. Na przekór twardości i chłodowi materiału, wyłaniają się kształty zmysłowe i niespodziewanie lekkie, uchwycone jakby w tańcu, delikatnym kołysaniu, gdzieś pomiędzy jawą a snem. Można widzieć w nich formy organiczne, z powodzeniem szukać nawiązania do bogactwa świata roślin, ja jednak dostrzegam zwiewność kobiety, subtelnej, delikatnej i jednocześnie nieodgadnionej. Wydaje się, że jest na wyciągnięcie ręki, tymczasem, gdy tylko usiłuję ją pochwycić, wymyka się… Czy istniała naprawdę, czy jest jedynie moją kreacją? To właśnie magia, niech trwa jak najdłużej…
Ewa Wiśniewska-Zduniak odkrywa ją w liściach, pędach i korzeniach. Odsłania ich zapomniany potencjał, przywraca uzdrawiającą moc. Powstają mikstury kształtów i barw, napary, eliksiry, wywary, afrodyzjaki… A wszystkie uchwycone zostały przy użyciu wyjątkowej techniki własnej. Autorka nie zdradza nam jednak wszystkiego, jej rośliny ukrywają się w cieniu, zachowując swoje sekrety. Może pełnią funkcję talizmanów?
Pomiędzy powierzchnią płaską a trójwymiarową egzystują prace Lucyny Gozdek. Wklejone w kompozycje malarskie elementy szklane – z natury delikatne i kruche – nagle zaczynają dominować, zostają przy tym przekształcone i zmultiplikowane. Przypominają łodygi lub pędy roślin; długie, smukłe i dumne. Realistycznie namalowane figury ludzkie usuwają się na drugi plan. Może uświadomiły sobie właśnie tytułową kruchość bytu, nietrwałość natury i potrzebę troski o wspólną przyszłość planety?
Katarzyna Samczyńska, autorka rzeźb, fotografii, grafik, filmów oraz biżuterii, często wykorzystuje przedmioty codziennego użytku, odpadki cywilizacji, nadając im drugie życie. Z takich odrzuconych, wzgardzonych przez innych okruchów rzeczywistości, niepotrzebnych, a przede wszystkim wyrwanych z pierwotnego kontekstu i przetworzonych, powstają dzieła sztuki. Odmienne doznania przynoszą pokazane na ekspozycji zdjęcia, słoneczna Italia przełożona została na język czarno-białej fotografii. Z pewnym niedowierzaniem patrzymy na szerokie i niepokojąco puste ulice, których melancholia i tajemnica zatrzymane zostały w onirycznych kadrach.
Splot polskich i palestyńskich korzeni zaowocował ciekawymi formami amuletów, wisiorów, brosz oraz pierścieni Kamila Hashhasha. Ten uważnie podpatrujący nowoczesne techniki samouk, eksperymentując, dąży do perfekcji, nie pozbawionej jednak osobistego piętna i pewnej dyskretnej intymności. Towarzysząca tym poszukiwaniom pasja prowadzi do zdumiewająco profesjonalnych rezultatów. Zapewne nad twórcą czuwa duch artystycznych przodków ze strony ojca.
Na ekspozycji w Krzyżtoporze nie znajdziemy dosłowności. To niepewność buduje narrację. Metafizyka, zapach mchu, dotyk marmuru, błysk metalu, promień światła, przeżycia intymne, roztargnienie i niepokój, marzenia i obsesje, myślniki, wielokropki, drobne niedoskonałości i zakłócenia, ślady życia. A wszystko łączy próba uchwycenia niedościgłego. To czar, który pozostaje na dłużej. Żywię nadzieję, że owego oczarowania różnorodnością i tej radości z chwil codziennych, wystarczy dla wszystkich, którzy zechcą wyruszyć w podobną podróż ku własnym źródłom, aby przypomnieć sobie, co to znaczy patrzeć i czuć. Drogi bywają różne, ale taka wyprawa, wcześniej czy później, czeka każdego niezależnie myślącego człowieka…
(źródło: Agata Myjak)