Stefania Pyczek urodziła się 11 sierpnia 1931 roku w Dębskiej Woli, w biednej rodzinie Franciszka i Katarzyny Kopciów. Ukończyła zaledwie trzyklasową szkółkę wiejską. W swej twórczości artystka stworzyła własny świat duchów i zjaw, którego nie rozumieją inni. Jej wiersze mówią o codziennym życiu i pracy na wsi, opisują piękno naszego regionu, ale też wysławiają Boga. Utwory poetki są bardzo religijne i specyficzne, dlatego nie zawsze są dobrze odbierane.
W 2002 r. nakładem Urzędu Gminy w Morawicy ukazał się wydany przez Oficynę Scriptum tomik poetycki Stefanii Pyczek pt. „Świat jest taki piękny”.
O ZIELONE LASSY
O zielone lassy co tak strasnie sumio,
Choć tych sumow lassów ludzie nie rozumio.
Bo te sumy lassów to ptoki kochajo
I przez całe lato tam w lessie śpiwajo.
Na wysoki sośnie coś tak glośno stuko,
Bo tam siedzi dziecioł i robaków suko,
Znowu wrzawa ptaków śpiewać nie przestaje,
Znów kuko kukulka i taktu dodaje.
Chodzieł Jan po lessie, ta sie sponiewiroł,
Taki wielgi dzbanek jagod se nazbiroł.
Patrzy Jan po lesie: ślad jes wydeptany,
Bo tu były ludzie co grzyby zbirały.
Ja przecie nie bede grzybów w lessie zbiroł,
Bo jazem ze sobo kosy nie zabiroł.
Jak się zwi Janowo, na grzyby przyleci,
Casem diobeł kusi, jesce mnie odleci!
CIERNIOWA DROGA
Pan Jezus stworzył świat,
Stworzył ludzi i zwierzynę,
Dał wszystką zieleń i każdą roślinę.
Stare drzewa ku ziemi się schylają,
A młode latorośle pięknie wyrastają.
Pan Jezus stworzył ptaki, by ludziom śpiewały,
A ludziom dał oczy, by w niebo patrzały.
Piękne są róże, które rozkwitają,
Mają dużo kolców i nas ukłuwają.
Bo te piękne róże będą nas cieszyły
I przez całe życie będą nas raniły.
Bo od cierniowej korony się odłamały
I swoje nasiona po świecie rozsiały.
Bo ostre ciernie, co głowę raniły,
Rany Jezusowe w różę obróciły.
Cierniową drogą idziemy, nikt nie zmieni tego,
Tak musimy czekać aż Sądu Bożego.
SZUMI WICHER
Ssumi wicher w lecie i w zimowej porze,
Tego sumu wichru nicht pojoć nie może.
Leci to ten wicher, tak sie napracuje –
I choć za to praco ludzie mu nie płaco –
Ilez on za darmo domów naprzewraco!
Wicher ni mo domów, w chacie nie nocuje,
Ilez nocy ten wicher z lasem sie siłuje.
Wicher wsedzie wejdzie, wsedzie jest mu droga,
Bo un swojo siłe otrzymoł od Boga.
Przeciez wszyscy ludzie te nadzieje majo,
Ze siły i zdrowia od Boga cekajo.
Bo to piekne zycie to tak szybko ginie,
Jak ta mała łódka, co po morzu płynie.
STARUSZKA
Siedzi staruszka w swej chatce,
Bo dzieci jej nie odwiedzają,
Tylko promienie słonka
Do jej okien zaglądają.
A staruszka stęskniona
Bez końca czeka na swe dzieci …
Pan Bóg słońcu rozkazał,
Słońce staruszce w okno świeci.
Choć staruszka z tęsknoty płakała,
To ten płacz na nic się nie przydał,
Bo Pan Jezus tej staruszce
Taki los już wydał.
Bo Pan Jezus opuszczonych oczekuje
I wszystkich do nieba przyjmuje.
BALLADA O WŁADKU
Był ci Władek wdowiec,
Chcioł se zycie zminić,
Somsiad mu doradził,
Kozoł mu sie zynić.
Somsiad tam u Władka
Miał do rzodu wiele:
Sprzedoj, Władk, pole
I wyprow wesele!
Władek pole sprzedoł,
Wesele wyprawił,
Somsiad sie u Władka
Cały tydzień bawił.
Drogo zono Władka
Bardzo pokochała:
U Władka piniodze
W kiesyni widziała.
Ach ty drogi męzu,
Jak jo ciebie lubie,
Wyjedźmy nad morze,
Przecie my po ślubie!
Władek z zono jedzie,
Ludzie sie kłaniały,
Bo Władka w deruzce
Z paniochą widziały.
Ach ty drogo zono,
Dobrze ze mom ciebie,
Bo sie z tobo cuje,
Tak jak w siódmym niebie!
Paniocha do siebie po cichu mówiła:
Ach ty głupi dziadu,
Bedzies w siódmym niebie,
Kiedy piniodze wyciogne od ciebie!
Z wcasów wróciły,
Do siebie mówiły:
Sprzedaj, Władek, domek,
Piniodzy brakuje,
Jak pójdziemy w goście,
Cym sie umaluje?
Władek domek sprzedoł,
Mo zonecke młodo,
Piniodze rachuje
I cało kupecke jei darowuje.
Drugo zono Władka
Tak go ogoliła,
Ze prawie nagiego
Chłopa zostawiła.
Wladek już nikoguj
O rade nie prosi,
Mo spodnie podarte
I na drucie nosi.