Okres poprzedzający święta, zwany Wielkim Tygodniem, rozpoczyna Niedziela Palmowa, zwana Niedzielą Kwietną. Po dziś dzień święcimy w kościołach palmy na pamiątkę triumfalnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy. Dziś zazwyczaj kupujemy gotowe, sztuczne, ozdobione palemki. Dawniej zwracano uwagę na wygląd palmy. Zadaniem każdej z gospodyń było staranne jej wykonanie i przyozdobienie. W Bęczkowie palmy tradycyjne robione były z krótkich gałązek wierzbowych. przybierano je suszonymi trawami, barwinkiem oraz kwiatami. Upiększano je wstążkami z kolorowej bibuły. Bogato zdobione palmy z dużym artyzmem wykonywały kobiety z Górna, Masłowa czy Daleszyc. Dekorowane były mirtem, suchatkami i bibułkowymi kwiatami.
Wielkanoc
Wielką Niedzielę zwaną Niedzielą Wielkanocną rozpoczynało poranne bicie dzwonów, zapowiadające mszę rezurekcyjną. Ochoczo i z radością, zgodnie ruszano pod kościół. Tam ustawiano wozy, bądź same konie, tak by po mszy jak najszybciej wyruszyć do domu. Wierzono iż ten kto pierwszy powróci do swojej izby, będzie miał najładniejsze plony, a szczęście nie opuści go przez najbliższy rok. Śniadanie wielkanocne było bardzo uroczyste. Gospodarz bądź gospodyni dzielili poświęcone i pokrojone jajka między domowników, składając sobie przy tym życzenia. Następnie przystępowano do jedzenia białego barszczu, w który wkrojone były duże ilości wędlin i jajka. Nie zapominano, o poświęconych w Wielką Sobotę chrzanie, soli i chlebie, które również wrzucano do barszczu. Pierwszy dzień świąt spędzano w domostwach w ciszy i spokoju. Nie przyjmowano gości i nie odwiedzano sąsiadów. Oprócz nakarmienia inwentarza, w tym dniu nie robiono nic.
W Bogorii w powiecie staszowskim, po dziś dzień zmartwychwstanie Chrystusa, oznajmiają o świcie Wielkiej Nocy wystrzały z petard pod parafialnym kościołem. W Iwaniskach dźwięk bębna przypomina o cudzie zmartwychwstania. W Koprzywnicy do dziś strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej na cześć zmartwychwstałego Pana zamieniają się w dymiarzy ognia. W ten spektakularny sposób oddając cześć Chrystusowi. Ogień, czyli światło, widziany jest jako symbol naszej wiary.
Na wsi panował zwyczaj obdarowywania się pisankami. Świętokrzyskim obyczajem jajka barwiono w łupinach cebuli, korze dębu i wiśni oraz w młodych pędach żyta. Jajka uważane były za symbol rodzącego się nowego życia. Rzadziej występowały jako ozdobne wzory (pisanki). W naszym regionie, najczęściej jajka malowano na jeden kolor. Z czasem na jednobarwnych skorupkach, ostrym narzędziem wydrapywano wzory z wosku, np. gałązki, kwiatki, linie proste, faliste. W gminie Masłów, w Mąchocicach i Brzezinkach panie malują wzory farbami, kolorowymi tuszami i flamastrami. Pisanki dostawali członkowie rodziny, dzieci chrzestne i bliscy przyjaciele domu. Jeśli kawalerowi spodobała się jakaś dziewczyna, oznajmiał jej o tym wręczając pisankę. Jeśli uczucia były odwzajemnione darczyńca otrzymywał ten sam prezent.
Lany Poniedziałek - Dzień Świętego Lejka
Gdy nastawał drugi dzień świąt, robiło się naprawdę wesoło we wszystkich domach. Oczywiście wedle tradycji, kto wstał pierwszy urządzał domownikom lejek. W Poniedziałek Wielkanocny odwiedzano się wzajemnie i bawiono. Oblewali się zarówno starsi, jak i młodzi. Panna, która została obficie polana wodą uznawana była we wsi za najatrakcyjniejszą i najbardziej lubianą.
W Bielinach, Borkowie i Daleszycach tego dnia młode dziewczęta chodziły od domu do domu z "gaikiem". Wybierały dorodną gałąź choiny, przyozdabiały ją, chodząc po chałupach, śpiewając przy tym i życząc gospodarzom wszelkiej pomyślności. Za śpiewy obdarowywane były dobrymi potrawami, kawałkami ciasta, w zasadzie wszystkim, czym można było.
W Rakowie kultywowana jest po dziś dzień tradycja spacerów całymi rodzinami na "Zielony Stok", czyli do lasu w pobliżu źródełka. To rodzaj rodzinnego piknikowania, gdzie ludzie nawzajem częstują się święconką i przysmakami świątecznymi. Zgodnie z obyczajem nie może zabraknąć oblewania wodą. Na zakończenie uczestnicy pikniku rozrzucają skorupki jajek ze święconek, co nawiązuje do legendy o walecznym rycerzu, który zamieniony w raka, uwalnia się z pancerza pozostawiając skorupki po nim.
Tego dnia figli było co niemiara, woda lała się strumieniami. Wszystko odbywało się w ogromnej radości. Wspólna zabawa często trwała do wieczora. Chłopcy z wiadrami wody, czyli dyngusiarze, od rana ruszali z muzyką i śpiewem do każdego z domów, gdzie mieszkała młoda panna. W niektórych częściach naszego regionu, mimo sprzeciwu dziewcząt, kawalerowie wrzucali je do stawu bądź rzeki, "aby się dobrze wykąpała". Natomiast przy studni obficie oblewano je wiadrami wody. Słysząc śpiewających dyngusiarzy, żadna z dziewcząt nie mogła czuć się bezpieczna. Nieraz co odważniejsze panny po cichu zbierały się u wybranego sąsiada i urządzały zasadzkę na chłopców. Gdy tylko gospodyni wpuściła do izby nic nie domyślających się kawalerów, dziewczęta wylewały na nich wiadra wody. Punktem honoru dla kawalera było zmoczenie jak największej liczby dziewcząt. Chodząc od domu do domu śpiewali ładne dyngusy:
Przyszli my tu po dyngusie,
Ino nas do izby wpuśćcie!
Jajek, chleba, sera dajcie
I kiełbaski nie żałujcie!
Ta, której nie oblano wiadrem wody, bądź nie wrzucono do stawu czuła się zawiedziona, wręcz obrażona. W tym dniu istniał również zwyczaj, dotyczący rodziców chrzestnych. Obdarowywali oni swoich chrześniaków "śmigusem", w skład którego wchodziły: jajka, kiełbasa, placek. Co zamożniejsi dawali czasem małą sumę pieniędzy lub coś z garderoby.
Niemal każda świętokrzyska gmina do tej pory może pochwalić się własnymi, kultywowanymi obrzędami i zwyczajami wielkanocnymi. Warto przypomnieć sobie nasze zwyczaje, jeszcze te z dzieciństwa. Jeśli mamy możliwość zapytajmy starszych z rodziny, jak to wyglądało kiedyś. Może warto, niektóre z tych obrzędów wskrzesić, pozwolić im wrócić do łask. Wszystkie dawne obyczaje świadczyć mogą o wielkiej sile naszej tradycji i kultury.
Źródło: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Kielcach (Dział Zbiorów Zabytkowych i Regionalnych)