Pozostaje więc skupić mi się na grze aktorów. Wydaje się, że sam proces ich rekrutacji, również był determinowany przez wersję animowaną. Emma Watson ( znana i kochana przez fanów na całym świecie jako Hermiona z „Harrego Pottera”) wygląda jak żywcem wyjęta z kreskówki. Luke Wilson, tu w roli niesympatycznego Gastona to genialny wybór, bo rola ta wydaje się dosłownie skrojona pod niego. Nieco bladziej wypada tu sam potwór, którego zagrał mniej znany Dan Stevens ( nomen omen wspaniale sprawujący się w najnowszym serialu stacji FX- „Legion”) . Wypadałoby tez wyróżnić tych artystów, którzy użyczyli tutaj jedynie swoich głosów, a jest kogo wymieniać. Ewan McGregor, Ian MCKellen, Stanley Tucci czy Emma Thompson – tworzą niepowtarzalny klimat zaklętej w przedmioty służby zamku Bestii.
Bill Condon wraz z decydentami wytwórni Disneya, postąpili niezmiernie odważnie, zabierając się za remake, który tak naprawdę remakiem nie jest. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu zabiegów, gdyż czas kiedy to animacja ustępuje filmom fabularnym uważam już dawno za przeszły. A jednak wygląda na to, że ryzyko się opłaciło bo aktorska „Piękna i Bestia” stała się numerem jeden w światowych kinach. Osobiście nie sądzę by wersji animowanej czegoś brakowało, nie da się jednak ukryć, że na współczesnym pokoleniu widzów większe wrażenie robią wygenerowane przez komputery efekty specjalne niż nawet najlepsze kreski animatorów. W moim odczuciu, urealniona „Piękna i Bestia” traci jednak część swojego klimatu, choć nie w stopniu pozwalającym mi na skrytykowanie filmu.
Historia opowiedziana po raz kolejny nie traci jednak nic na swojej aktualności. Klasyczne przesłanie o nie ocenianiu książki po okładce i o pięknie kwitnącym nawet w najmniej sprzyjających warunkach, nigdy się nie starzeje. Dobrze ,że są jeszcze ludzie, którzy wciąż chcą ją opowiadać.