Po nabożeństwie żałobnym odprawionym przez ks. Wojciecha Rudkowskiego w kościele ewangelicko-augsburskim przy ul. Sienkiewicza, ostatnie pożegnanie Jerzego Pilcha odbyło się na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Kwasa. Wśród żałobników można było dostrzec m.in. Andrzeja Grabowskiego, Grzegorza Turnaua czy Jana Nowickiego.
Jerzy Pilch zmarł w miniony piątek 29 maja w Kielcach, mieście w którym spędził ostatnie miesiące życia. Miał 67 lat. Od kilku zmagał się z chorobą Parkinsona. Jego wolą było, aby również w Kielcach spocząć na zawsze. Jak powiedział w czasie mszy ks. Rudkowski, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej: „Śp. Jerzy Pilch zdecydował się, by jego prochy zostały złożone w Kielcach. Dla wielu jest to decyzja zaskakująca, być może nawet niewiarygodna. Ale tak chciał. W naszym mieście mieszkał od grudnia ubiegłego roku. Zaczął je poznawać. I gdyby nie zerwana nagle nić Jego żywota, z pewnością zakochałby się w tej ziemi. Tak jak kochał swoja rodzinną Wisłę, Warszawę czy Kraków, w których spędził tak wiele lat swego życia. Szybko zaczynał się zachwycać Kielcami. Szczególnie spodobały mu się dwa miejsca: Park Miejski im. Stanisława Staszica, o którym mówił, że jest: „fantastycznie depresyjny i wybitnie melancholijny” oraz Cmentarz Stary, na którym zapragnął zostać pochowany. Jestem pewien, że gdyby było mu dane pożyć jeszcze kilka lat, to z pewnością jego poznawanie naszego miasta przerodziło by się w miłość do tego miejsca. W podobną miłość jaką darzył Wisłę, Warszawę i Kraków. Ale teraz przed nim cała wieczność, na którą związał się dobrowolnie z tym miastem”.
Na koniec cytat ze zbioru felietonów Jerzego Pilcha „Bezpowrotnie utracona leworęczność. Ulica Filarecka”: „Wszystko jedno, czy się ma przed sobą sto lat, rok czy tydzień, zawsze się ma przed sobą wszystko”.
(zdjęcia R. Wojcieszek)
Jerzy Pilch zmarł w miniony piątek 29 maja w Kielcach, mieście w którym spędził ostatnie miesiące życia. Miał 67 lat. Od kilku zmagał się z chorobą Parkinsona. Jego wolą było, aby również w Kielcach spocząć na zawsze. Jak powiedział w czasie mszy ks. Rudkowski, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej: „Śp. Jerzy Pilch zdecydował się, by jego prochy zostały złożone w Kielcach. Dla wielu jest to decyzja zaskakująca, być może nawet niewiarygodna. Ale tak chciał. W naszym mieście mieszkał od grudnia ubiegłego roku. Zaczął je poznawać. I gdyby nie zerwana nagle nić Jego żywota, z pewnością zakochałby się w tej ziemi. Tak jak kochał swoja rodzinną Wisłę, Warszawę czy Kraków, w których spędził tak wiele lat swego życia. Szybko zaczynał się zachwycać Kielcami. Szczególnie spodobały mu się dwa miejsca: Park Miejski im. Stanisława Staszica, o którym mówił, że jest: „fantastycznie depresyjny i wybitnie melancholijny” oraz Cmentarz Stary, na którym zapragnął zostać pochowany. Jestem pewien, że gdyby było mu dane pożyć jeszcze kilka lat, to z pewnością jego poznawanie naszego miasta przerodziło by się w miłość do tego miejsca. W podobną miłość jaką darzył Wisłę, Warszawę i Kraków. Ale teraz przed nim cała wieczność, na którą związał się dobrowolnie z tym miastem”.
Na koniec cytat ze zbioru felietonów Jerzego Pilcha „Bezpowrotnie utracona leworęczność. Ulica Filarecka”: „Wszystko jedno, czy się ma przed sobą sto lat, rok czy tydzień, zawsze się ma przed sobą wszystko”.
(zdjęcia R. Wojcieszek)