Luty to dawne określenie czegoś złego i srogiego. Nazwa owego miesiąca nawiązuje do niskich temperatur i dużych mrozów. Nasi przodkowie na luty mówili również strąpacz, czyli ścinający szronem lub gromnicznik – od obchodzonego 2 lutego święta Matki Boskiej Gromnicznej. Nazywano go także mięsopustnikiem – wskazującym rychłą zapowiedź wielkiego postu, czyli mięsa upustu po hucznym karnawale.
Luty był miesiącem pełnym sprzeczności i przeciwieństw. „Idzie luty podkuj buty” – powiada jedno przysłowie, a wnet drugie – „Na świętego Macieja, pierwsza wiosny nadzieja” czy „Przy świętej Dorocie chusty schną na płocie”.
Nasi pradziadkowie o tej porze wyczekiwali oznak wiosny, jednocześnie mając przed oczami obraz miesiąca, który groźnie kiwał palcem i zapowiadał długotrwałe mrozy w myśl zasady - luty bywa w lód okuty. Jedno jest pewne pod mroźną pokrywą lutego czuć już potężne pulsowanie wiosny. W tym tajemnica sprzeczności, że „Lutek bywa różnie zmienny – półzimowy, półwiosenny”.
W tym miesiącu przylatują szpaki, skowronki polne, również czajki właściwe. Pewne zmiany zauważalne są też na polach i lasach. Nie zważając na mroźne podmuchy wiatru, pierwsze wychylają swoje główki z ziemi śnieżynki i przebiśniegi. Zapowiadając nadchodzącą wiosnę. Wraz z nimi z zimowego snu budzi się leszczyna.
Źródło: Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Kielcach